Hansenowie w swoich realizacjach mieszkaniowych kierowali się przede wszystkim ergonomią i egalitaryzmem. Projektując myśleli o jednostkach, ich komforcie i wspólnym tworzeniu architektury. Paradoksalnie mieszkańcy ich największych osiedli twierdzą, że są one niefunkcjonalne. Jak to możliwe, że dom w Szuminie, budowany według tych samych zasad wydaje się być wymarzonym miejscem do życia i pracy?
Oskar i Zofia poznali się w pracowni rysunku na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Ona – utalentowana studentka, twardo stąpająca po ziemi, on – utopista, bujający w obłokach. Już wtedy idealnie się uzupełniali. Razem też stworzyli swoje najważniejsze realizacje – osiedle Rakowiec (1958), osiedle im. Jana Słowackiego w Lublinie (1961), osiedle Przyczółek Grochowski w Warszawie (1963) i dom letni w Szuminie (1968). Choć wszystkie założenia były próbą konkretyzacji idei Formy Otwartej, zakładającej, że architektura jest „ramą dla życia” i zmienia się wraz z potrzebami jego mieszkańców, to właśnie ostatni projekt stał się jej manifestem.
Niestety czasy socrealizmu, w jakich powstawały ich projekty sprawiły, że para architektów musiała dostosowywać się do wytycznych wyznaczanych przez państwo. Dom w Szuminie był jedynym, w którym nikt niczego im nie narzucał.
Oskar i Zofia Hansenowie zakochali się w tym miejscu odwiedzając znajomych. Szumin to niewielka wieś położona w starorzeczu Bugu na Mazowszu, 70 km od Warszawy. Wtedy stało tam tylko kilka domów, a w pobliżu były jedynie pola i rzeka. Dla warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które dziś opiekuje się domem, największym problemem koncepcyjnym był kształt w jakim powinien on zostać zachowany – zmienienie go w muzeum, byłoby sprzeczne z ideami jego twórców. Powstał aby być tłem dla codziennego życia, dopiero kiedy pojawia się w nim człowiek, zaczyna funkcjonować tak jak powinien. I tak też się dzieje, bo choć obiekt znajduje się pod opieką muzeum, nadal przyjeżdża tu rodzina architektów.
Od 1968 roku, kiedy zaczęła się budowa, dom w Szuminie ewoluował zgodnie z ideą Formy Otwartej. Z czasem Hansenowie dobudowali dodatkowy pokój dla drugiego syna Alvara, sionkę, garaż i toaletę.
Nie budowali go w oparciu o wcześniej wykonany projekt. Być może powstały szkice, jednak większość decyzji podejmowali w trakcie pracy. W pewnym sensie dom nigdy nie został ukończony, bo przez cały czas rozwijał się, rozbudowywał i zmieniał. Za datę jego ukończenia można przyjąć datę śmierci Oskara (2005) i Zofii (2013).
Od początku budowany był jako dom letni, miał służyć przede wszystkim w wakacje i weekendy. Wtedy jeszcze nie przewidywali, że w 1996 roku będą musieli sprowadzić się tu na stałe. Elementy architektoniczne zaczerpnęli przede wszystkim z architektury polskich wsi. Oskar bardzo głęboko zakorzeniony był także w tradycji budownictwa skandynawskiego ze względu na swoje pochodzenie (jego ojciec był Norwegiem, w Finlandii też spędził swoje pierwsze lata).
Najważniejszym rozwiązaniem architektonicznym jest tu spadzisty dach, który sięga samej ziemi, dzięki czemu z ulicy nie widać, co dzieje się w środku. Przed domem stoi ławeczka, stanowiąca bardzo ważny element tego miejsca.
Hansen stworzył nawet mit o tym, że była ona pierwszą rzeczą, która tutaj powstała. Kiedy Zofia i Oskar zaczęli budowę domu, byli we wsi trzecią rodziną, która przeprowadziła się w te okolice. Nie chcieli być odbierani jako intruzi, którzy przyjechali z Warszawy, więc postawili ławeczkę, która na polskich wsiach, służyła rozmowom z sąsiadami i odpoczynkowi wracającym z pól rolnikom. Każdy mógł na niej przysiąść, a architekci nierzadko dołączali do siedzących.
Budowę domu zaczęli od muru, będącego bardzo silnym akcentem wkroczenia w przestrzeń. Ponad nim „rozpina się” cały dom. Początkowa idea była taka, aby budynek i mur nigdzie się nie stykały, co tworzyłoby czystą strukturę. Niestety było to niewykonalne ze względów konstrukcyjnych, więc stykają się one w jednym miejscu.
Ponieważ struktura domu jest skomplikowana – wnętrze przenika się tu z zewnętrzem – czasami nie wiadomo czy jest się w środku, czy na już na zewnątrz budynku.
Oskar potraktował mur jako informację wizualną, malując na nim białe linie na szarym tle lub szare na białym. Biała linia na szarym tle oznacza, że jesteśmy na zewnątrz, szara na białym – w środku. Okazuje się jednak, że nie zawsze było to regułą, ponieważ część lasu przy domu Hansenowie uważali za swój letni salon, pomalowali go więc białą linią na szarym tle. Podobne systemy informacji wizualnej Oskar planował wprowadzić na Przyczółku Grochowskim, aby jego mieszkańcy łatwiej orientowali się w przestrzeni.
Cały szumiński obiekt posiada ciekawy podział. Przestrzenią publiczną jest tutaj droga, ławeczka z podcieniem to z kolei miejsce, w którym jest się już w środku, ale jeszcze nie do końca, a mur, który odgradza podcień od wnętrza zaznacza, że jest to przestrzeń prywatna, przeznaczona już tylko dla mieszkańców.
Tak jak w starych polskich domach do wnętrza wchodzi się poprzez niższe drzwi i wyższy próg, co ogranicza wpadanie zimnego powietrza do domu.
W środku znajduje się też wiele elementów, które ładnie wyglądają, jednak kiedy przyjrzymy się im bliżej zaczynają nabierać większego sensu. Choćby okno na pierwszym piętrze, które rozciąga się przez całą przestrzeń pokoju Oskara i Zofii, jest dużo węższe niż zwykle. W 1968 roku, kiedy powstawał dom były tu pola, kiedy więc Oskar siedząc przy biurku widział tylko horyzont, miał piękny widok i nic go nie rozpraszało. Jednak kiedy ktoś zadzwonił do drzwi, wstawał – widział wtedy drogę i tego, kto na niej stoi.
Wewnątrz domu znajdują się także dwie alejki – jedna oznaczona jest na końcu białymi kwadratami, druga – jest jej negatywem. To także element pojawiający się w dużych osiedlach ich projektu. Hansen określał je mianem „strefa obsługiwana” oraz „strefa obsługująca”. Ta pierwsza należała do mieszkańców i ich mieszkań, druga to z kolei garaże, śmietniki i ruch kołowy. Oskar zawsze starał się je oddzielać, aby dzieci bawiąc się na podwórku nie wpadały pod samochód. Ten schemat przeszczepił tutaj w niewielkiej skali – z jednej strony mamy ławeczkę, na której można usiąść, ogród i garaż, z drugiej – kuchnię, łazienkę i toaletę. Obok projektów architektonicznych Hansenowie tworzyli także wielofunkcyjne meble, które stoją wciąż niemal w każdym pomieszczeniu. Pomyślane były tak, aby można było je dowolnie składać, w zależności od tego, co było w danym momencie potrzebne. Część z tych, które znajdują się w domu w Szuminie pochodzi z mieszkania przy ulicy Sędziowskiej, które musieli opuścić w 1996 roku, gdy dawny właściciel odzyskał kamienicę, w której mieszkali.
Ogród wokół domu podzielony został na dwie części – po jednej stronie, tak jak kiedyś, rośnie dziki las, po drugiej – zaplanowany przez architektów sad. Także tutaj Hansen wprowadził tła malowane na murze (w tym miejscu powstał on przede wszystkim z myślą o nich). Pełnią one jednak inną funkcję. I tak na przykład niebieskie tło wybijało kolor rosnących tu kiedyś na drzewach moreli, a nieco dalej w głębi ogrodu, Oskar namalował pasma podkreślające rytm drzew, które rosną po drugiej stronie. Także spadzisty dach pokryty szara papą (dziś pokrycie jest nowe) stanowił tło dla kolorystyki kwiatów i drzew owocowych.
Po stronie ogrodu znajduje się także niewielka górka zapewniająca cyrkulację powietrza, która powstała z pozostałej z fundamentów ziemi. Obok niej stoją ławki, już tylko dla mieszkańców i ich gości.
Podobny zabieg Zofia i Oskar często stosowali w innych projektach, na których tworzyli coś angażującego społecznie – w Lublinie na osiedlu Słowackiego zaplanowali „Teatr Formy Otwartej”, gdzie mieszkańcy sami stawali się „aktorami”.
Ważnym elementem sadu jest także gołębnik. Hansen pasjonował się gołębiami od dzieciństwa. Na początku budki dla ptaków rozstawione były niemal wszędzie, dopiero później powstał gołębnik, który stoi tu do dziś. Wybudowany w latach 90-tych, na stalowej konstrukcji, jest pozostałością z wystawy z Biennale w Wenecji z 1977 roku, w której uczestniczył Hansen. Dziś oplata ją winorośl, z której Oskar wytwarzał szumińskie wino. Domek dla ptaków powstawał analogicznie jak dom – najpierw powstał mur a następnie budynek, tutaj – najpierw konstrukcja, a następnie gołębnik. Zofia śmiała się, że to najlepsze dzieło jakie stworzył Oskar.
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, organizując wycieczki oraz warsztaty, przywraca domu w Szuminie edukacyjny aspekt, który był niezwykle ważny dla jego właścicieli. Oprócz tego, ze Hansenom miejsce to służyło podczas wakacji, a od 1996 roku zamieszkali tu na stałe, w latach 1990-91 roku odbywała się tutaj letnia szkoła dla studentów z norweskiej Szkoły Architektury w Bergen, w której Hansen wykładał. Studenci używali przestrzeni tego miejsca, aby uczyć się idei Formy Otwartej, stąd tyle aparatów dydaktycznych, przez które można ramować widoki, opisywać czasoprzestrzeń i tworzyć kompozycje, a kiedy postawi się je w przestrzeni ogrodu – eksperymentować z krajobrazem.
Studenci ćwiczyli kompozycję rytmu komponując przestrzeń stołu, w którym wszystkie deski można obracać. Na innym aparacie według kolorów, bez używania słów interpretowali swój obiad lub pogodę.
Na przykład zupa pomidorowa z ryżem była połączeniem koloru czerwonego i białego. Każdego dnia objaśniał je ktoś inny. Najważniejsze w domu pary architektów jest odkrywanie go na bieżąco, dlatego Oskar pokazywał swoim studentom jedynie gdzie znajduje się toaleta i zostawiał samym sobie.
Wiele założeń, które Hansenowie wykorzystali w Szuminie, stosowali także w projektowanych przez siebie osiedlach mieszkaniowych. Przełożenie ich na domek letniskowy wydaje się być jeszcze ciekawsze, bo choć jest niewielki, zaskakuje i zachwyca. Wiele elementów można w nim odkryć tylko wtedy, gdy spędzi się w nim więcej czasu. O tym, że letni dom Hansenów to niepowtarzalny obiekt świadczy także fakt, że to jeden z trzech polskich budynków, który znajduje się na liście „Iconic Houses Network”, zrzeszającej najważniejsze domy dla historii architektury XX wieku otwarte dla zwiedzających.
zdjęcia: Jakub Certowicz, Jan Smaga, archiwum rodzinne
tekst ukazał się w magazynie Thisispaper