• o projekcie
  • pracownie
    • współczesne
    • historyczne
  • mapa
  • kontakt
  • o projekcie
  • pracownie
    • współczesne
    • historyczne
  • mapa
  • kontakt

© 2022 miejsce artysty

Theme by Colormelon

Aleksandra Liput

Niewielki dwupiętrowy budynek z lat 60. na samym końcu niewielkiej uliczki na Saskiej Kępie. Tu mieszka i tworzy Aleksandra Liput, artystka, która w swojej twórczości zajmuje się malarstwem, obiektem, tkaniną i ceramiką. Z Aleksandrą spotykamy się w czasie strajków w obronie aborcji, dlatego przy samym wejściu, w oknie, stoi płótno z charakterystyczną czerwoną strzałą.

Ostatnio Aleksandra Liput tworzy także ceramikę. fot. Szymon Rogiński

To jednak nie pierwsze miejsce pracy artystki. „Kiedy mieszkaliśmy w Śródmieściu, początkowo pracowałam w sypialni. Jednak było to uciążliwe, bo wtedy głównie malowałam. Męczyło mnie przebywanie z obrazami non stop, a do tego wszystkie chemikalia zostawały tam, gdzie spaliśmy” – opowiada. Aleksandra przeniosła się do budynku dawnego Domu Słowa Polskiego przy ulicy Miedzianej, który jest już częściowo wyburzony.

„Dobrze wspominam ten czas. Rano jadłam śniadanie, a potem, w roboczym ubraniu, szłam kilka minut do pracowni. Sąsiedzi mnie nie poznawali, myśleli chyba, że jestem bezdomna” – śmieje się.

„Było tam mało pracowni artystycznych, obok swoją siedzibę miało wydawnictwo i szkoła tańca, w której wieczorami tańczono salsę, nieco dalej ktoś układał mozaiki” – dodaje.

Pracownia mieści się w piwnicy domu. Dzięki oknom, rozciągającym się na długość pomieszczenia, wpada tu wystarczająca ilość światła.

W Domu Słowa Polskiego Aleksandra tworzyła do czasu przeprowadzki na Saską Kępę. Dziś jej pracownia znajduje się w piwnicy. Wydawałoby się, że może być tu ciemno, jednak okna rozciągające się na całą długość elewacji, dostarczają pomieszczeniu niezbędnej ilości światła. Jedynym towarzyszem, który może przebywać z Aleksandrą podczas pracy jest kot Ryszard.

Kot Ryszard jest stałym towarzyszem w pracowni. fot. archiwum artystki

„Nigdy nie potrzebowałam towarzystwa ludzi. Tylko on dopuszczany jest do magii twórczej” – tłumaczy Aleksandra. I rzeczywiście, od razu widać, że Ryszard, który wskakuje na stół po oknami, w pracowni czuje się jak u siebie. „Nawet, kiedy mój mąż, Michał, wpada tu polepić jakieś naczynia, ja zajmuję się wtedy raczej pracami technicznymi, bo ciężko mi się skupić” – dodaje.

Lubi stateczność, bo jak mówi daje jej stabilizację i spokój. „Jestem osobą domową. Muszę spać co najmniej osiem godzin dziennie. Wstaję rano, jem śniadanie i idę do pracowni, w której siedzę do 17.00, 18.00. Źle się czuję bez pracy manualnej” – mówi.

Ale Aleksandra nie pracuje tylko w studio. Zaraz po ukończeniu studiów w 2017 roku, dostała się na staż w pracowni Tkaniny Eksperymentalnej na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dziś jest doktorantką i asystentką tej samej pracowni, w której bywa kilka razy w tygodniu.

Aleksandra Liput pochodzi z Krosna, niewielkiego miasteczka na Podkarpaciu. Choć wydaje się  być mocno osadzona w środowisku warszawskim, okazuje się, że naukę rozpoczęła na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W międzyczasie zdecydowała się na roczną wymianę MOST (program umożliwiający wymianę omiędzy uczelniami) w stolicy i tak już została.

Aleksandra Liput w swoim malarstwie podejmuje m.in. problem dziecięcych lęków i traum.

Zaczęło się od malarstwa, z czasem pojawiła się tkanina, a od dwóch lat artystka skupia się głównie na instalacji i ceramice. Dlatego też od niedawana w jej pracowni stoi piec. „Musiałam się na coś zdecydować, bo trudno rzeźbić i malować w jednym miejscu. Na początku wypalałam swoje prace na akademii, musiałam je jednak przewozić, co było uciążliwe. Przyszła pandemia i decyzja okazała się łatwiejsza. Niestety jako że ceramika to przede wszystkim brudna praca, musiałam pozbyć się maszyny do szycia. Na szczęście poszła w dobre ręce, bo znajoma szyje na niej transparenty na manifestacje”– tłumaczy.

„Zarówno szyciu, malowaniu, jak i tworzeniu w glinie jest coś mantrycznego. Uspakajają mnie” – dodaje.

Z pieca, a w zasadzie, jak podkreśla Aleksandra, z piecuchy, wychodzą ceramiczne naczynia przywodzące na myśl magiczne czary oraz elementy totemicznych instalacji.

Ceramiczne prace to przede wszystkim maski, elementy totemicznych instalacji oraz naczynia przywodzące na myśl magiczne czary.

Ale Aleksandra jest nie tylko artystką, bo razem z przyjaciółką, Michaliną Sablik, od kilku lat tworzy kuratorski duet DZIDY. „Jestem osobą, która szybko się przebodźcowuje. Mam chyba małe akumulatorki i po intensywnym spędzaniu czasu z ludźmi muszę się zregenerować. Z Michaliną nie mam tego problemu. Lubię fakt, że nasze działania są spontaniczne, reakcyjne” – tłumaczy. Taka też była nasza ich pop-upowa wystawa „A Dream Within a Dream” w jednym z mokotowskich ogródków, która powstała w czasie pandemii. „Cieszę się, że działamy razem, bo świetnie się uzupełniamy. Michalina pracuje na co dzień w Instytucie Adama Mickiewicza, więc jest bardzo poukładana i ma dobre zaplecze do składania naszych pomysłów w całość. Zrobiłyśmy już kilka wystaw, często nasze pomysły potrzebują czasu, aby dojrzeć, dlatego cieszę się, że ta działalność biegnie zupełnie innym, równoległym torem – dodaje.

© 2022 miejsce artysty
facebook   instagram

Theme by Colormelon